poniedziałek, 28 stycznia 2013

Chyba oszalałam....

Obiecywałam sobie nigdy tego nie robić , nie prowadzić bloga, nie pokazywać swoich prac poza wąskim gronem, a tu śnieżyca na dworze, nudy w TV, szydełko leży odłogiem, bo palce zamarzły bez kawy...
No dobra, zobaczymy, co z tego wyjdzie:)

Na początek kasetka na biżuterię dla Koleżanki.Od września wpadłam w szał nauki nowych technik, jak się robi wiele rzeczy na raz, nie wychodzi dobrze:)

Kolejna rzecz, co do której się zarzekałam,ze się nigdy za to nie wezmę - maskotki. Ale cóż, jak powiadał Voltaire:
„Mylić się wciąż oto wiano, które nam losy przyznały: robimy projekty co rano, głupstwa robimy dzień cały.”
Bo cóż można dać dziecku rocznemu, które ma  wszystko? 
Tak więc Króliś poszedł do Laury;)
Obrus - to już dłuższa historia, zrobiony 3 lata temu na prezent dla Bratowej na kwadratowy stół, a że łączenia elementów nie trawię każdą komórką swego organizmu, obrus ma jedynie słuszny kształt:) Po rozprasowaniu 140 cm, niestety zdjęcie jakości pośledniej, a że obrus we Lwowie, może kiedyś lepsze zrobię.

.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz