piątek, 4 lipca 2014

Na zebranie do gimnazjum pójdę z zapaleniem gardła...

Od miesiąca siwieję nieustannie i to już nie tylko na głowie, ale i na piętach. Zbieranie pieniędzy w szkole po 6 latach bycia przewodniczącą klasowej rady rodziców powinno mi już iść sprawnie, ale to tylko teoria. Jeżeli rodzice po 3 latach nawet wychowawczyni swoich dzieci nie znają, musi ich sekretarka prowadzić do odpowiedniej klasy, bo przecież taki szczegół jak wywiadówka to przeżytek w czasach, kiedy uczeń wyskakuje do nauczyciela z hasłem: "Ty uważaj, mój ojciec jest policjantem, patrz co mówisz".
Kiedy po kilku dniach proszenia wreszcie nie wytrzymałam i  wyjechałam z hasłem: "Czy naprawdę za te lata męczarni z Wami  nauczyciele na kwiatka nie zasłużyli, przecież to po 50 groszy na jednego wychodzi!", usłyszałam odpowiedz szóstoklasistki: "Nikt im nie kazał nas uczyć".
Fakt niezaprzeczalny. Nikt z obecnych nauczycieli w najgorszych koszmarach sennych nie przewidział takiego chamstwa. Czego przykładem jedna z uczennic, która po intensywnych naradach z matką i starszą siostrą wymusiła na lekarzach (że też się dali nabrać) skierowanie do szkoły specjalnej, bezczelnie przy tym stwierdzając, że tu nic nie robiła, a i tam nie zamierza, ale nawet nic nie robiąc w szkole specjalnej, będzie miała lepsze oceny, niż kiedykolwiek by miała w normalnej.
W związku z powyższym moje postanowienie "Tytułowe". Bo znów powiem o jedno zdanie za dużo i wybiorą mnie, jako tą najbardziej pyskatą, do kolejnej rady rodziców, a tego moje resztki komórek nerwowych nie zdzierżą:(